Kilka dni temu informowaliśmy Was o tym, że niektórych użytkowników iPhone'ów dotknął problem w postaci „Błędu 53’’, który zmieniał ich sprawny telefon w drogi, acz bardzo gustowny przycisk do papieru. Powodem tego istotnego problemu był fakt, że klienci ci postanowili skorzystać z naprawy telefonów w serwisach, które nie są autoryzowane przez firmę z Cupertino. Mowa tutaj o wymianie przycisku Home z Touch ID. Podobne sygnały płyną również od tych, którzy wymienili w taki sam sposób ekran swojego telefonu.

Pod wpisami tymi przetoczyła się wielka fala tsunami zawierająca liczne komentarze, jakie to Apple jest złe, nie liczy się z klientem, chce zmusić użytkowników do skorzystania ze swoich drogich usług serwisowych. Sprawa nie jest jednak tak jednoznaczna, jak większość ludzi ją postrzega. Może jednak chodzi o nasze bezpieczeństwo? iPhone'y są wielką skarbnicą danych. Można rzec, że znajdziemy w nich kopię siebie. Informacje, które powinny być znane tylko nam. Pomijam tutaj dane, takie jak wiadomości, zdjęcia etc. Chodzi mi między innymi o karty płatnicze wraz ze wszystkimi danymi, które są potrzebne do płatności internetowych, loginy oraz hasła do banków, kody dostępu, licencje. Dodatkowo pojawia się możliwość płacenia telefonem za pomocą Apple Pay. Czy są to dane, które rozdajemy na lewo i prawo? Oczywiście, że nie.

Wyobraźcie sobie teraz sytuację, w której zgubiliście telefon, lub został on wam skradziony. Zgromadziliście w nim wyżej wymienione „wrażliwe” dane. Co z takim telefonem zrobi złodziej? Oczywiście mniej ogarnięty będzie starał się go sprzedać za rogiem, w innej części miasta, w niezwykle promocyjnej cenie. Natomiast jeśli trafimy na kogoś zaznajomionego z tematem, który wie jak zrobić z tego użytek - będzie to już problem. Skala informacji jakie może on posiąść jest wielka. Załóżmy, że mieliśmy tam loginy do kont maklerskich, banków, czy też karty kredytowe. Praktycznie w kilka chwil nasz „nowy przyjaciel" może stać się właścicielem oszczędności całego naszego życia.

Pamiętam, że podobne oburzenie wyrażane było kilka lat temu, gdy Apple ogłosiło, że telefony zabezpieczone blokadą iCloud nie będą „nowym właścicielom’’ przydatne. Jaki był tego efekt? Drastycznie spadła ilość kradzionych telefonów z logo Apple – szacuje się, że nawet o 50%. A może w tym przypadku będzie podobnie?

Jakiś czas temu firma z Cupertino wprowadziła możliwość wymiany uszkodzonego mechanicznie ekranu z zachowaniem gwarancji. Cena to 579zł brutto. Zalety? Po pierwsze, nie ma potrzeby płacenia za wymianę całego telefonu kwoty ponad dwukrotnie większej. Po drugie, zachowujemy ciągłość gwarancji. Po trzecie, dostajemy usługę na najwyższym poziomie, dzięki czemu możemy czuć się bezpiecznie. Warto pamiętać, że różnica w cenie miedzy wymianą ekranu u Apple, a w dobrym zewnętrznym serwisie jest niewielka, więc wybór jest bardzo prosty.

Z jednej strony rozumiem żal użytkowników płynący w stronę Apple odnośnie braku ostrzeżenia, że korzystanie z takich serwisów może unieruchomić telefon. Natomiast z drugiej strony wiem, jak ważne są nasze dane i rozumiem Apple, które chce zapewnić nam bezpieczeństwo. Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale śmieszą mnie opinie w stylu, że „Apple złośliwie chce zniszczyć użytkownikom telefony”. Jaki miałby w tym cel? Bez wątpienia żaden. Firma tego formatu nie podjęłaby nigdy działań mogących narażać na szwank swojego klienta.